niedziela, 26 października 2008

gdzie jestem

Ładne rzeczy. Ludzie z Krakowa myślą, że jestem w Warszawie, kiedy jestem w Krakowie. Dzwonią do mnie, jak już jestem w pociągu, w drodze na stację, pod warszawską kamienicą. Pytają czy może kawa za pół godziny?
Te kilka osób, które znam w Warszawie, są przekonane, że jestem w Krakowie, kiedy ja właśnie siedzę na Brackiej, tej warszawskiej, okołonowoświatowej, nie krakowskiej, prowincjonalnej.
Dzwonię, odbieram telefony, za każdym razem po drugiej stronie zdziwienie, "to ty jesteś ...", "aaa, ciebie nie ma ..."
Chyba stworzę RSS ;)
wszczepię sobie czipa i moje podróże pomiędzy moimi dwoma, trzema, czterema miejscami na ziemi będzie można obserwować w internecie.
Dla uporządkowania - jestem w Warszawie. Nie ruszam się stąd aż do 5 listopada. Chyba...

poniedziałek, 20 października 2008

Michaszka - chce to rzeźbi, nie chce - nie rzeźbi



Przypomniało się przy okazji, jak Michaszka mówił o Kubie, że śliczni chłopcy, jak czekolada, na plaży i się Marecki oburzył, że przecież tam dyktatura. A Michaszka na to: "No weź, nie gadaj, że wolisz myśleć o zramolałym fidelu i że cię dupy nie kręcą".
jakoś tak to było wg b.

romans się skończył.
w krakowie mam już tylko przelotne flirty.
chwilowe tęsknoty. odrobinę obowiązków.

a ja spędzam czas_po_pracy na cudzych blogach. wodząc myszką nad warszawą w google maps. kraków zdradziłam zupełnie - pracuję dla warszawa.gazeta.pl
widuję się z ludźmi, których nie widziałam lata. Słyszę historie o minionych epokach. Podróżuję i dosłownie i nie. Czytam Balzakiana. Czytam nową Ugresic. Czytam. Słucham. Myślę nad tym co dalej.

niedziela, 5 października 2008

Dużo zmian. Dużo nowych rzeczy.

No i zmieniłam miejsce zamieszkania. Własne kilkadziesiąt na cudze 12. Z drugiej strony dobrze, że tylko 12, bo skoro na doprowadzenie do użytku tylko części z tych 12 zużyłam butelkę rozpuszczalnika acetonowego i pół doby... Walka o parkiet to wyczerpująca i narkotyzująca sprawa. Szczególnie gdy przedmiot zainteresowania ma ponad 60 lat, a od dobrych kilku przykryty był szczelną zieloną wykładzinową kołderką. Na amen miało to być sądząc po ilości kleju.

Uczę się słuchać radia. To przymus, bo wszyscy wokół słuchają. Stanęło na Tok fm. Trujki nie strawię.

Poznaję kulinarną Warszawę. Na razie bitwa mój żołądek kontra stołeczne jedzenie: 1:2. Namaste India z Nowogrodzkiej 15 utrzymała się przez niecałą godzinę. Olbrzymie ilości śmietany dodawane do sosu zabiły przyprawy i cały mój wieczór. A szkoda, bo samosy z baraniną były świetne. No cóż, tym samym najbliższa restauracja indyjska zostaje skreślona z listy. Nie wiem skąd tak wysoka ocena jedzenia na portalu gastronauci. Krakowski Indus ma jedzenie o niebo lepsze. Już mi brak navratan kormy.

Zakochałam się natomiast w piekarni Vincent na Nowym Świecie 64. Świetna kawa, pyszne croissanty, kapitalne bagietki. Stoliki wystawione na nasłoneczniony chodnik. Jako że jest czynna od 6:30 do "Uuuu" jak powiedziała obgryzająca końcówkę bagietki dziewczyna i udało mi się odnaleźć przejście z mojego podwórka na Nowy Świat, może czasem tam zacznę dzień?

Stolica poprawiła wynik na 2 Samirą. Ale wkroczenie tego gracza na boisko oznaczało pewnego gola. I torebkę na wynos z homos tahini, oliwkami, serem i pitą. I piniolami. I sokiem z granatów. Na razie nie umiem gotować w nowej kuchni, więc na widok półki z przyprawami tylko pociągnęłam nosem.

Dopisek - Tandoor Palace też mnie niestety nie powalił - nie pomogły nawet entuzjastyczne recenzje Oli Lazar na gastronauci.pl Zjadłam - za pierwszym razem - baraninę tandoori - była w porządku, ale bez odlotu. Za drugim - navratan korma. Klęska. Ale mają tam dobre roti i raitę. Wszystkim fanom navratan kormy polecam krakowskiego (h)Indusa na Sławkowskiej. Jak kucharz ma dobry dzień, to robi z tego dania cudo.

A tobrze zabrał mnie i k na stadion. Już raz tam byłam, ale cóż - o 3 rano na zupę było jeszcze za wcześnie. Tym razem trafiliśmy między stragany za późno na zakupy, ale na zupę w sam raz, czyli ok 12.30. Zupa won ton jest boska. Sajgonki również.

środa, 1 października 2008

jestem czy mnie nie ma?
kto zgadnie?