wtorek, 25 marca 2008

tylko przyjaciele nie dają ściągać

myślę o podróżowaniu.
o tym, czy rozgrywa się bardziej w świecie, czy bardziej w głowie.
i przypomniał mi się Dygat. podróż - rozdział pierwszy.
o tym, że jest się nieswoim. że się czuje, że coś mogło być inaczej niż jest. że się oczekiwania co do siebie i świata miało i się nie wie teraz czy to świat ich nie spełnił, czy my sami.
i tak bardzo chciałoby się na świat zwalić.
a ma się uczucie, jakiego doznawało się kiedyś, idąc do szkoły z nieodrobionymi lekcjami.
choć nie do końca chyba. to bardziej niejasne uczucie, że się miało j a k i e ś lekcje, i że się j a k i c h ś lekcji nie odrobiło.
nie wiem, czy dokładnie Dygat o tym pisze, ale ja o tym myślę.
a Dygat pisze:
"A co robi uczeń, który nie odrobił lekcji?
Odpisuje z zeszytu kolegi."

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Gorey, Themerson i Dygat na jednym blogu? Dodaję do ulubionych. U mnie lekcje odrobione. Wygląda na to, że u Ciebie też.

Anonimowy pisze...

Ostatnio u mnie na tapecie "Kroniki marsjańskie" Bradbury`ego. Jest tam taka scena, w której ziemianie lądują na Marsie i oczekują na przywitanie, fanfary. "Jesteśmy z czwartej planety w układzie słonecznym!", "Przylecielśmy rakietą!". W odpowiedzi słyszą od Marsjan: "dobra, dobra i co z tego?". W końcu wyjaśnia się, że miejscowi wzięli kosmonautów za czubków, ale mnie się bardziej podobałoby, gdyby zostawić to opowiadanie na "i co z tego". Kto powiedział, że lądowanie na obcej planecie to jest COŚ? I dlaczego nieodrobienie lekcji ma wywoływać ten stan? Sami sobie to robimy :)
Maratonowy Plankton