poniedziałek, 16 czerwca 2008

Factory 2 - nuda i ekshibicjonizm

Widziałam w sobotę Factory 2, lupowskie impresje na temat bywalców warholowskiej Fabryki. Zapisałam sobie na bieżąco odczucia. Nie będę nic dopisywać, mimo pierwotnych planów. W przyszłym sezonie bis...

Początek. Lupa/Warhol kpi, wciągając w chimeryczną, narkotycznie rozbudzoną, atmosferę. Jednocześnie chciałoby się czuć bezpiecznie i po prostu podglądać. Biegające po suficie światełka, śliczna srebrna scena. Przy włączonych światłach, oświetlonej widowni, ustanawia się widza.

Pomiędzy improwizacjami, krzykami, projekcjami video mamy Warhola, który jest bardziej obserwatorem, niż inicjatorem wydarzeń. Ma się wrażenie, że największą przyjemność sprawia mu to, na co w tej właśnie chwili ma ochotę, naklejanie srebrnych gwiazdek. Jego sztuka staje się przypadkiem, ze znudzenia. Andy gubi się między sobą, a rolą, w jakiej widzą go osoby biorące udział w jego eksperymentach. To pęknięcie wyczuwają Viva i Paul. Kapryśny Warhol im również się wymyka.


Tim Buckley - Sweet Surrender

Świadomość obserwowania drastycznie zmienia rzeczywistość. Zwraca uwagę scena Edie i Paula, w której on próbuje utrzymać granice, wcisnąć pauzę w odgrywaniu rzeczywistości. Prowadzić nudną rozmowę.

Lupa nie imituje energii filmów Warhola. Bawi się wyobrażeniami, śmiesznościami, obsesjami, autokreacjami bywalców Fabryki. Ale gdy po scenie Coca cola i śmierć Lupa stawia widza na przeciwko prawdziwych bohaterów Fabryki (w fragmencie Chelsea Girls oraz Women in Revolt), odczuwa się w nich coś innego niż teatrze Lupy.

Brak komentarzy: