sobota, 14 czerwca 2008

PS do posta o powieści rzece

Czytam też dzienniki Iwaszkiewicza i we fragmentach dotyczących podróży do Włoch w 51 roku znalazłam podobny, pełen zachwytu opis posiłku na pokładzie samolotu. Choć pewnie dla niego wszystkie te rzeczy znaczyły zupełnie coś innego. Ktoś jeszcze zna takie fragmenty?
Jak mi się będzie chciało, to przepiszę tu oba.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Podobnie smaczne są posiłki na statku Cortazara ("Wielkie wygrane"). Na przeciwległych końcach sali restauracyjnej mamy tam obóz konwencji ("smacznego" powtarzane częściej niż w domku dla lalek) i jej kontestacji. Pewnie w "Transatlantyku" albo "Dziennikach" Gombrowicza zjemy równie dobrze... W samolotach z tego, co pamiętam jadał Max Frisch - on zawsze ma coś niepoprawnego do powiedzenia.