czwartek, 31 stycznia 2008

Living Facade, Antoine Schmitt

Na otwarcie iMAL (interactive Media Art Lab) w Brukseli Antoine Schmitt przygotował coś, co pewnie spowodowało, że wszystkie dzieci w okolicy szeroko otworzyły buzie, gubiąc mleczaki.
Na fasadę kamienicy rzucił za pomocą mocarnego projektora setki bąbelków, które stadnie odbijają się od krawędzi budynku i okien, prawie jak kulka w jednej z pierwszych gier video o nazwie Pong.
Niestety, nie udało mi się podkraść tego filmu, ale można go zobaczyć tutaj.
A co do fasad - jeżeli ktoś bywa na rynku krakowskim - niech zerknie na to jak wygląda teraz pałac pod baranami. Niesamowite. Oczyszczona do białości cegła, żółte folie na wszystkich oknach. A przed nim ogołocone z liści drzewo.

It just made my whole life

A coś takiego znalazłam u karola w komentarzach. Niesamowicie się to otwiera. Co chwile coś wyskakuje. I jeszcze jedno - znajduje się tam pewna drobna rzecz, która ostatnio bardzo mnie nęci i często się w sieci łowi. Wykorzystanie książek jako nośnika i materiału do stworzenia czegoś zupełnie nowego.
Jako osoba, która ma obiekcje przed przerobieniem romansu dodawanego za darmo do gazety na prezent dla koleżanki, mam z tym problem. Książka jest dla mnie świętością i boję się ją naruszyć. Brzmi pompatycznie, ale coś w książce tkwi. W wąchaniu tej, którą się właśnie przyniosło z księgarni. W otwieraniu przesyłek z allegro i tkliwym przejeżdżaniu palcem po zagiętym rogu okładki. W bezradności, że klej, który spajał grzbiet wysechł i popękał. W przerażeniu, które tkwi głęboko, że te kupowane w antykwariacie pierwsze wydania (i często ostatnie) porozpadają się z winy kwasowej degradacji kwasów celulozy.
A tu ktoś tak po prostu bierze książkę i po niej rysuje. I do niej coś wkleja. Zachlapuje farbą.
Kusi.

złowione tu

PS
Romansu wtedy nie przerobiłam. Nie miałam odwagi. Ale szukając w głowie książki, którą mogłabym przerobić przypomniała mi się kupiona w antykwariacie w Dąbrowie Górniczej pachnąca piwnicą 3 tomowa historia filozofii pod redakcją wielu panów o rosyjskich nazwiskach, wydana w pięknej sraczkowatej twardej oprawie, na lśniącym papierze. Jakieś 45 lat temu.
Jak popełnić zbrodnię to z klasą.

wtorek, 29 stycznia 2008

So go on mister, make Miss me Mrs you.



mam tą melodię w głowie. już od kilku lat. nie wyobrażam sobie do niej innego obrazu niż ten.

Balint Zsako

Dostałam od Agi maila. A w mailu to (no może nie do końca, ale do tego mnie zaprowadziło):

Więcej tu.
Polecam kliknąć w lewą część pistoletu (Galeria) a tam pogrzebać w Journals i Sex. (i oczywiście w samych grafikach).

sobota, 26 stycznia 2008

do rzeki daleko

Siedzę i słucham dj magury, jak to co sobotę. Puścił Paranoid Android, skubany. Moje łowienie w ostatnim tygodniu nędzne. Kot wszystko zjadł.

Kompleks militarno wojskowy. Lipszyca w jednym zdaniu z Yukio Mishimą wymieszał.
Magura gada, a ja z kotem co rybki zjada walczę, bo mi wchodzi na stół. Pomiędzy mnie a ekran. Ja ją zrzucam, a ona, zanim zacznę pisać już jest na miejscu.
W tym tygodniu udało mi się na magurę spóźnić. Z wielu powodów. Po pierwsze dziś gramy z laptopa pana p. No i tym samym mój magurowy budzik nie zadzwonił. Po drugie gramy na tym laptopie pana p. trebunie t. z twinkle b. Bestofy same. Pierso godzina i motherland. I sobie pląsamy obowiązki domowe odbębniając. Jak to co sobotę.
Czytam sobie ostatnio wieczorami Sebalda "Wyjechali". Polecam bardzo. Może więcej potem o Sebaldzie napiszę.

A teraz See Mi Yah i Rhythm & Sound,wcześniej Warszawa Bowiego i Eno.


sobota, 19 stycznia 2008

So Thank You Iceland







dj magura lekiem na całe zło

Po zeszłotygodniowej dość słabej audycji zaczęło się od kapitalistycznego zespołu rolling stones. Potem marszowo o szkieletach było:

Said the Presidential Skeleton
I won't sign the bill
Said the Speaker skeleton
Yes you will

Said the Representative Skeleton
I object
Said the Supreme Court skeleton
Whaddya expect

Said the Miltary skeleton
Buy Star Bombs
Said the Upperclass Skeleton
Starve unmarried moms

Said the Yahoo Skeleton
Stop dirty art
Said the Right Wing skeleton
Forget about yr heart

Said the Gnostic Skeleton
The Human Form's divine
Said the Moral Majority skeleton
No it's not it's mine

Said the Buddha Skeleton
Compassion is wealth
Said the Corporate skeleton
It's bad for your health

Said the Old Christ skeleton
Care for the Poor
Said the Son of God skeleton
AIDS needs cure

Said the Homophobe skeleton
Gay folk suck
Said the Heritage Policy skeleton
Blacks're outa luck

Said the Macho skeleton
Women in their place
Said the Fundamentalist skeleton
Increase human race

Said the Right-to-Life skeleton
Foetus has a soul
Said Pro Choice skeleton
Shove it up your hole

Said the Downsized skeleton
Robots got my job
Said the Tough-on-Crime skeleton
Tear gas the mob

Said the Governor skeleton
Cut school lunch
Said the Mayor skeleton
Eat the budget crunch

Said the Neo Conservative skeleton
Homeless off the street!
Said the Free Market skeleton
Use 'em up for meat

Said the Think Tank skeleton
Free Market's the way
Said the Saving & Loan skeleton
Make the State pay

Said the Chrysler skeleton
Pay for you & me
Said the Nuke Power skeleton
& me & me & me

Said the Ecologic skeleton
Keep Skies blue
Said the Multinational skeleton
What's it worth to you?

Said the NAFTA skeleton
Get rich, Free Trade,
Said the Maquiladora skeleton
Sweat shops, low paid

Said the rich GATT skeleton
One world, high tech
Said the Underclass skeleton
Get it in the neck

Said the World Bank skeleton
Cut down your trees
Said the I.M.F. skeleton
Buy American cheese

Said the Underdeveloped skeleton
We want rice
Said Developed Nations' skeleton
Sell your bones for dice

Said the Ayatollah skeleton
Die writer die
Said Joe Stalin's skeleton
That's no lie

Said the Middle Kingdom skeleton
We swallowed Tibet
Said the Dalai Lama skeleton
Indigestion's whatcha get


Said the World Chorus skeleton
That's their fate
Said the U.S.A. skeleton
Gotta save Kuwait

Said the Petrochemical skeleton
Roar Bombers roar!
Said the Psychedelic skeleton
Smoke a dinosaur

Said Nancy's skeleton
Just say No
Said the Rasta skeleton
Blow Nancy Blow

Said Demagogue skeleton
Don't smoke Pot
Said Alcoholic skeleton
Let your liver rot

Said the Junkie skeleton
Can't we get a fix?
Said the Big Brother skeleton
Jail the dirty pricks

Said the Mirror skeleton
Hey good looking
Said the Electric Chair skeleton
Hey what's cooking?

Said the Talkshow skeleton
Fuck you in the face
Said the Family Values skeleton
My family values mace

Said the NY Times skeleton
That's not fit to print
Said the CIA skeleton
Cantcha take a hint?

Said the Network skeleton
Believe my lies
Said the Advertising skeleton
Don't get wise!

Said the Media skeleton
Believe you me
Said the Couch-potato skeleton
What me worry?

Said the TV skeleton
Eat sound bites
Said the Newscast skeleton
That's all Goodnight

Czyli "bardzo śmieszny poemat o całym świecie" Ginsberga.
A następnie odbyło się Krzysztofa Lewandowskiego zagadywanie. Od ekonomii po ekologię, od korporacji po inkarnację (i niską jej poprzeczkę). Wykorzystywane masy kontra niegrawitacyjni marsjanie. To trzeba było usłyszeć.
Znów Sinead O'Connor i chant down babylon Burning Spear...
I nawet już dawno nie puszczany 崔健, czyli Cui Jian.


środa, 16 stycznia 2008

Album za 250 euro

Nie wiem, czy ktoś czytał w dzisiejszej GW tekst poświęcony człowiekowi, który pojechał szukać tych, którzy burzyli podczas wojny Warszawę. Podobno tylko 42 jeszcze żyje.
Od jednego z nich kupił album z fotografiami, które ten robił podczas stacjonowania w Polsce. Niestety, nie wszystkie przetrwały wojnę. Z 10 walizek, które Jurgen spakował przed powrotem do ojczyzny, ocalały tylko 4.
Ten trzydziestoletni wtedy mężczyzna zastanawiał się, czemu "kiedy (w Warszawie) zaczął fotografować Polaków, nagle robiła się wokół niego wolna przestrzeń. Budynek i nic więcej."
Zastanawiam się co czuł robiąc te zdjęcia, skoro ta myśl jest najistotniejsza.
Co w wysłanych przez innego z 7 tysięcy żołnierzy widokówkach przedstawiających spaloną Warszawę widzieli jego znajomi. Jak wyglądały te, które wybrał z liczącego12 kartek kompletu? Co napisał na ich odwrocie? Czy adresaci polożyli je pod lustrem w hallach swoich ogromnych mieszkań w monachijskich kamienicach?

niedziela, 13 stycznia 2008

Wytwórnia ładnych książek

Wiersze dla dzieci, jak wiadomo są dla dzieci, dzieci zaś suchego tekstu nie lubią (a może zamiast kręcić superprodukcjenarodowe wydać lektury szkolne w postaci komiksów...), więc się trzeba zastanowić jak tu treść opakować. Z Tuwimem bywało raz pięknie (np. "Lokomotywa" z ilustracjami Szancera) raz zupełnie źle (cokolwiek Iwony Walaszek).



A Wytwórni „Wiersze dla dzieci”, pokazują, że do tematu można podejść inaczej, bo jak wiadomo wiersze dla dzieci są nie tylko dla dzieci.



Za górami za lasami było siedem pań. Każda z nich, zamiast siedzieć w wieży i czekać na rycerza, albo się kaleczyć wrzecionem z rozpaczy, że koń rycerza brzydki, zajęła się innymi wierszykami i do tuwimowej zabawy słowem dodała zabawę obrazem. Książka jest jak skrzyneczka, co to się ją pod tapczanem znalazło i się z niej wyciąga wycinki z niemieckich katalogów, o które kiedyś łamało się palce krzycząc „zamawiam”, guziki ukradzione z drewnianej skrzynki babci, tarczę szkolną z podstawówki, schowanego przed młodszym bratem ludzika lego. Tyle samo radochy sprawia.

Zaczyna się od Trudnego rachunku. I się nam przypomina wycinanie pieczątek z ziemniaka. Potem Abecadło. Mniam! A potem to już szaleństwo na Mrozie. Zachwycają Warzywa (przypominają się dziecięce zamienniki wszelkich rzeczy ze świata dorosłych). A to dopiero pierwsza pani – Gosia Urbańska.

Z kolei Kotek Moniki Hanulak przypomina mi rzeczy Yoshimoto Nary.

Potem odrobinkę twożywowe deja vu czyli Gosia Gurowska (ta sama, co Goreya ilustrowała).

Rysunki Marty Ignerskiej są jak twórczość poboczna w zeszycie szkolnym (na nudnej lekcji zeszyt owrócić należało, na końcu otworzyć, rysowaniu się oddać i mieć nadzieję, że nauczycielce nie przyjdzie do głowy brać zeszytów do sprawdzenia).

U Ani Niemierko jedną stronę na pewno bym pokolorowała (gdybym znów miała lat mniej dużo niż mam), tak jak robiłam to z Dziećmi z Bullerbyn. Też – wyjeżdżając poza granicę. Mimo tego, że rysowałabym z ustami otwartymi ze skupienia. I chciałabym takiego słonia. Mamooo, kup miii!

A na ostatni jest kapitalny Idzie Grześ przez wieś.

Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba.
Słoniowa.

wtorek, 8 stycznia 2008

Zamiast słów

'manda', 1982
oxygen, carbon and other, ca 167 cm x 53 kg

niedziela, 6 stycznia 2008

Edward Gorey - odcinek pierwszy


Gorey złowił mi się przypadkiem.


W strandzie, nowojorskiej taniej jatce, na co pewnie ci co byli się oburzą. Poszłam tam pooglądać książki. Ale i w stronę komiksów mnie wrzuciło. Nie wiem czemu głupiutkie dziewczę nie uprzytomniło sobie, że się w raju komiksów znajduje i przespało zupełnie pod tym kątem (i wieloma innymi) swój pobyt w mieście wymarzonego pobytu. Usprawiedliwienie jest jedno – jakoś ostatnio ciągnie mnie mocno w stronę książeczek ładnie wydanych.

I w tym strandzie stanęłam przed stolikiem, na którym znalazłam Goreya. Piękna maleńka książka. I cena śliczna. No to biorę. Wyszłam. Kupiłam obiad w tacce plastikowej i ruszyłam na poszukiwanie ławki. Zjadłam, po czym od niechcenia wzięłam się za zdrapywanie ceny z okładki, bo na mnie krzyczała, żółta jedna.

I po 10 minutach, a raczej przejściu chyba ze 2 przecznic byłam z powrotem, przewaliłam stolik i okoliczne do góry nogami i tak właściwie to mogłam wracać do domu.

Nie wiadomo czemu, ale o Goreyu w kraju nad Wisłą cicho.
niby Literatura na Świecie coś wydrukowała (miałam ochotę uśmiercić tłumacza). niby w fioletowej krowie można Goreya odnaleźć. niby w nieszufladzie jego limeryki tłumaczą. niby... a tak naprawdę nic.
...no jeszcze znalazłam informa
cję, że w 2002 roku Małgorzata Gurowska ilustrowała (sic!) wiersze Goreya. Jedynym śladem tej publikacji, którą bardzo bym chciała już nie ze względu na Goreya w łapki dostać, jaki udało mi się znaleźć w sieci jest to:





Rysownik Edward St. John Gorey urodził się 22 lutego 1925 roku w największym skupisku Polaków w Stanach Zjednoczonych.

Rodzina Goreya z pewnością nie należała do nudnego czikagowskiego mieszczaństwa. Jego rodzice najpierw się rozwiedli, kiedy chłopię miało lat zaledwie 11, a potem zeszli, jak miał lat 27. Jedna z jego macoch, (niestety wikipedia nie podaje ile ich było), piosenkarka kabaretowa, zagrała w Casablance. Prababka rysowała pocztówki na wszelakie okazje, co pewnie nie było poobiednim zajęciem kobiet w XIX wieku.

Młody Edward przewinął się przez szereg przeróżnych szkół. Zahaczył nawet o Harvard, gdzie uczył się języka najlepszych moim zdaniem rysowników komiksów. I niech nawet nikomu do głowy nie przyjdzie że mam na myśli japoński.

Jak już skończył studia nad Proustem (to podpowiedź dla Bartka, a i tak się pacan nie zorientował z jakiego kraju pochodzą moi ulubieni rysownicy komiksów jak to czytał, a potem się wykłócał, że Prousta przecież mógł Gorey po angielsku czytać, no nic to), osiadł nasz bohater w Nowym Jorku, gdzie pracował jako ilustrator dla Doubleday Anchor Books (obecnie część wydawnictwa Random House). Ilustracje Goreya, zdecydowanego zaduszacza mamysów, trafiły do książki Eliota Old Possum's Book of Practical Cats:




W 1953 ukazała się pierwsza autorska książeczka Gorey'a - The Unstrung Harp. Następne wyskakiwały jak koty z melonika.
A na świecie Goreya wielbią za rymowany alfabet - wyliczankę pod tytułem The Gashlycrumb Tinies (1963).



Opowiada on o pechowych maluchach, z których każdy ginie w niesamowitych okolicznościach. A zaczyna się to tak:

A is for Amy who fell down the stairs.




B is for Basil assaulted by bears.


C is for Clara who wasted away.


D is for Desmond thrown out of a sleigh.


E is for Ernest who choked on a peach.



F is for Fanny sucked dry by a leech.


Tych, których zjada ciekawość co dalej z maluchami (swoją drogą niezła śmierć; zresztą, jak wszyscy wiemy, curiosity killed the cat) odsyłam tu.

cdn


Jaime Pitarch


'Penjat', 1998
Modified coat hanger, 6.5 x 17 inches

Mucca design i Wilhelm Staehle

Długo zastanawiałam się, którą z realizacji studia Mucca Design tu pokazać. W końcu zdecydowałam się na tą, która może nie jest reprezentatywna, ale mnie ujęła:


Mucca projektuje nie tylko książki. Ich dziełem jest na przykład logotyp wydawnictwa Random House. Więcej na ich stronie. Warto obejrzeć sobie stworzone przez nich pełne identyfikacje wizualne dla restauracji Balthasar.

Mucca znana jest też z projektowania czcionek. Można je obejrzeć tu.
Jednym z projektantów jest Will Staehle, autor tego cudeńka:



Więcej tu.

sobota, 5 stycznia 2008

Komiks w Krakowie

A w Krakowie komiksy można i najlepiej kupić w sklepiku Fankomiks, który prowadzi pan Wojtek Głuszka. Sklepik mieści się w podwórku, na Grodzkiej 2. Na tym samym zresztą gdzie kawiarnia, w której zjeść można dobrą kanapkę, czyli Zakątek.
Wybór dobry, jest też komis. Może kiedyś pojawią się jakieś za granicą wydane cudeńka... ?
Dla niekrakusów - fankomiks jest obecny na allegro.

Mahler i silent stories

W 2007 roku wydawnictwo Ladida wydało książeczkę, jak to określiło 'nowelę graficzną' Nicolasa Mahlera pt. "Pragnienie".



Mahlerowe rysowanie jest subtelne. Nie ma w nim niczego zbędnego. Historyjki obywają się bez słów na przykład. Wszystko opowiedziane jest gestem postaci, przedmiotami, których bohaterowie używają, pozostawionymi na barze trzema kieliszkami wina.


Jego obrazki przypominają trochę sposób opowiadania Edwarda Goreya. Ale jak twierdzi Mahler, na Goreya trafił dość późno. U obu zachwyca przywiązanie do detalu, wysublimowane poczucie humoru oraz lekkość ich rysunków.

Mahler tworzy również filmiki animowane.

dj magura rulezzzz

Jeżeli jest 15 w sobotę,
. niebo ma kolor brudnoszary, drzewa maja kolor brudnoszary, w lodówce brudnoszaro

. poprzedni tydzień spędziło się na łowieniu łososia w rzekach okresowych jemenu
. twój rudy kot nasikał na twojego lewego buta, a potem ze swoimi łapkami, którymi chyba przez ostatnią godzinę grzebał w silniku srebrnego saaba 9-3, wlazł do czystej wanny
to znaczy że trzeba włączyć radio jazz i ulubionego, lekiem na całe zło będącego, dj magurę

to co puści spowoduje, że rozewrą ci się powieki
to co powie spowoduje, że opadną ci ręce
ci, których zaprosi spowodują, że zaczniesz bać się ludzi jeszcze bardziej niż dotychczas

no i włączysz go tydzień później...

miks ginsberga 'put down your cigarette rag' i kapeli z białego dunajca
miks 'chant down babylon' sinead o'connor z chorałem gregoriańskim

czwartek, 3 stycznia 2008

Arto Tuncboyaciyan

Znaleziony przypadkiem na koncertowym albumie Koine znalezionej przypadkiem Rity Marcotulli, włoskiej pianistki.
Znalezionej podczas szukania występów gościnnych Anji Garbarek, która podczas tego koncertu śpiewa jeden z moich ulubionych - Big Mouth.
Ormiański multiinstrumentalista o nieomal niewymawialnym nazwisku Tuncboyaciyan (tunkbojadżian).




Można go usłyszeć na wielu jazzowych albumach. Nagrywał z Zawinulem, Chet'em Bakerem, Mainierim, Saluzzim, a w projekcie Serart z frontmanem zespołu System of A Down. Ale zdecydowanie najlepsze są jego własne dźwięki.